Słońce
bezlitośnie wdarło się
w mój sen budząc moje
sponiewierane ciało do
życia. Otworzyłam
jedno oko, później
drugie, zamrugałam kilka
razy i odwróciłam się
na bok z błogim uśmiechem
na ustach. Wspaniale tak pójść
sobie na imprezę i
następnego dnia spać
do oporu we własnym łóżku
olewając przy tym nudne
wykłady.
Przeciągnęłam
się i moje ręce
natrafiły na kępę
kręconych włosów.
Jak to wspaniale włożyć
palce w tak aksamitne loki. Dłonie
od razu stają się
delikatniejsze.
Chwila,
chwila. Co?!
Usiadłam
gwałtownie na łóżku
i wpatrywałam się
zaskoczona w ciało
dziewczyny smacznie śpiącej
obok mnie. Otworzyłam
szeroko oczy chcąc
przyjrzeć się
jej lepiej. W końcu to
mogła być
tylko jakaś zjawa albo
resztki snu, prawda? Wyciągnęłam
rękę
w stronę szczupłego
ramienia, ale powstrzymałam
się przed dotknięciem
go. Serce prawie wyskoczyło mi z piersi, gdy odkryłam
tożsamość
mojej towarzyszki. Co gorsza półnagiej
towarzyszki. Powiodłam
wzrokiem po jej odkrytych plecach. Kołdra
naciągnięta
była powyżej
talii, ale jeden ruch dziewczyny i nie wiadomo co zobaczyłabym
pod spodem. Miałam
nadzieję, że
druga połowa jej ciała
jest jednak ubrana.
Laura
leżała
na brzuchu z błogim
wyrazem twarzy i rozsiewała
wokół siebie opary
alkoholu.
Położyłam
rękę
na piersi chcąc uspokoić
rozszalałe serce, ale
tętno przyśpieszyło
mi natychmiast, gdy zamiast koszulki dotknęłam
swojej ciepłej skóry.
Wpatrzona w brunetkę
powiodłam dłońmi
po swoim biuście i
odetchnęłam z ulgą,
gdy pod palcami wyczułam
stanik. Zajrzałam pod
kołdrę.
Uff.
Wyślizgnęłam
się z łóżka
i zaczęłam szukać
swoich ubrań. Jeżeli
sama się rozebrałam
to swój występ
odstawiłam w innym
miejscu. Zakryłam twarz
dłońmi.
Co
za wstyd.
Na
krześle przy drzwiach
leżała
czyjaś koszula. Czułam,
że cała
zawartość mojego żołądka
przewraca się z jednej
strony na drugą. Musiałam
szybko znaleźć colę.
Założyłam
na siebie koszulę
pachnącą
męskimi perfumami modląc
się, żebym
nie poczuła na niej nagle
jakichś rzygów i
wymknęłam się
z pokoju.
Dalej
byłam w mieszkaniu Laury.
Wszystkie pomieszczenia wydawały
się znajome chociaż
prezentowały się
trochę inaczej niż
poprzedniego dnia. Wychodząc
z pokoju prawie uderzyłam
jakiegoś chłopaka.
Nie kojarzyłam go
zupełnie. Idąc
dalej ciągle natrafiałam
na kogoś kto zgonował
na ziemi.
Nie
wiem skąd wzięło
się tu tylu ludzi. Prawie
nikt nie wydawał się
znajomy. Naprawdę, aż
tak się upiłam?
W dodatku nigdzie nie widziałam
swoich rzeczy i ciężko
było mi sobie przypomnieć
co tak właściwie
robiłam poprzedniego
wieczora.
W
końcu dotarłam
do kuchni i na całe
szczęście w lodówce
znalazłam jakąś
nienapoczętą
butelkę coli. Wychyliłam
szybko dwie szklanki czarnej cieczy i zaczęłam
odtwarzać w głowie
całą imprezę.
-
O kurwa – oparłam się
rękami o blat.
Weronika!
Jak
mogłam ją
tak zostawić? Co się
z nią stało?
Ostatni raz widziałam ją
w objęciach postawnego
bruneta, który uwodził
ją uśmiechem.
A jeżeli zrobił
jej krzywdę? Chyba nigdy
bym sobie tego nie wybaczyła!
Zaczęłam
nachylać się
nad zapitymi ciałami
rozsianymi po każdym
kącie w poszukiwaniu
mojej blondynki. Znalazłam
ją dopiero po kilku
chwilach. Leżała
wtulona w bruneta, którego w myślach
posądzałam
już o gwałt
i uprowadzenie. Niekoniecznie w tej kolejności.
Usiadłam
z ulgą na łóżku
obok wczepionej w siebie pary. Brunet co prawda świecił
mi w oczy gołą klatą,
ale Weronika miała błogi
uśmiech na twarzy i to mi
wystarczało. Nie raz
kończyła
imprezy udanym seksem z przelotnie poznanym facetem. Różnica
polegała na tym, że
poprzednie wyjścia
pamiętałam
w szczególe i w ogóle, a z wczorajszego nie kojarzyłam
prawie nic.
Weronika
odkleiła się
od swojego przystojniaka i spojrzała
na mnie nieprzytomnym wzrokiem.
-
Co robisz w koszuli Olka? - przetarła
zaspane oczy.
-
W czyjej koszuli? - patrzyłam
na nią skołowana.
-
Olka – wskazała na
bruneta.
-
Straciłam swoje ubrania i
to była jedyna rzecz,
którą znalazłam.
Pokiwała
głową
i wysunęła się
z ramion bruneta. Ten natychmiast przyciągnął
ją do siebie.
-
Dokąd uciekasz? -
wymruczał z zamkniętymi
oczami.
Uśmiechnęłam
się sama do siebie.
Dziewczyna porzucająca
chłopaka, któremu zależy
po jednej upojnej nocy. Co za komedia. Weronika zaraz nakarmi tego
typka wyświechtanymi
tekstami. Było
fajnie, ale się
skończyło.
Chyba nie spodziewałeś
się, że
coś z tego
więcej
będzie? Nie
utrudniajmy tego. Niczego Ci nie obiecywałam.
Moja
przyjaciółka
wzięła
głęboki
wdech i spojrzała
Olkowi w oczy. Wstałam
z łóżka
chcąc
uniknąć
tej sceny. Już
tyle ich było,
że
nie miałam
ochoty znowu w tym uczestniczyć.
-
Słuchaj.
Było
fajnie, ale się
skończyło.
Chyba nie spodziewałeś
się,
że
coś
z tego więcej
będzie?
Nie utrudniajmy tego. Niczego Ci nie obiecywałam.
Czy
ona miała
to wkute na blachę?
Śmiejąc
się
wróciłam
do Laury. Musiałam
uporać
się
z własnymi
demonami. Co robiłyśmy
półnagie
razem w łóżku?
Stanęłam
jak wryta po wejściu
do pokoju. Brunetka dosłownie
zatrzymała
mnie wzrokiem.
-
Siema – uśmiechnęła
się
do mnie.
Chciałam
odpowiedzieć
jej tym samym, ale dziwnym trafem z moich ust wydobyło
się
jedynie:
-
Nie spałyśmy
ze sobą,
prawda?
Miałam
ochotę
walić
głową
w ścianę.
Na moje policzki wypełzły
szkarłatne
plamy. Co za porażka!
Patrzyłam
na nią
w napięciu
licząc
na to, że
moje najgorsze obawy się
nie spełnią.
-
Nie pamiętasz
nic z wczorajszego wieczoru?
Pokręciłam
przecząco
głową.
Gdybym pamiętała
to bym nie pytała,
prawda?!
-
Nie, nie spałyśmy
ze sobą.
Odetchnęłam
z ulgą.
Całe
szczęście.
-
To znaczy nie uprawiałyśmy
seksu – dopowiedziała
po chwili.
-
Co? To co właściwie
robiłyśmy?
-
No wiesz.. podobno moich pocałunków
nie da się
zapomnieć
– udała
oburzoną.
Cała
krew odpłynęła
z mojej twarzy.
-
Słucham?
- opadłam
ciężko
na łóżko.
-
Wszystko w porządku?
Zbladłaś
– dotknęła mojej
dłoni.
-
Czy to było coś
więcej niż
pocałunki?
-
Tylko drobne pieszczoty. Trochę
tańca. No i striptiz.
Nie,
to musi być sen. Jak to
się mogło
stać? Co ja tak właściwie
zrobiłam? Czy ten
incydent kwalifikuje mnie jako lesbę?
Czy zdrada Mikołaja, aż
tak bardzo poprzestawiała
mi w głowie? No tak.
Wcześniej nie widziałam
żadnych efektów
ubocznych oprócz odrobiny żalu
i pustki. To nie mogło się obyć bez uszczerbku na moim zdrowiu
psychicznym.
Ale
to i tak nie było
najgorsze. Znalazłam się
w albumie zaliczonych przez Laurę
Dolatowską. W sumie
połowicznie zaliczonych.
Ale co to za różnica.
Nieistotne jak to nazwę.. Jestem taka łatwa,
poważnie?
-
Coś nie tak?
Spojrzałam
na nią jak na wariatkę.
Miałam ochotę
jej wykrzyczeć jak bardzo
jest nie tak.
-
Myślałam,
że się
przyjaźnimy – wydusiłam
w końcu. - A ty mnie
chciałaś
tylko zaliczyć?
Źrenice
jej się rozszerzyły. Spojrzała na mnie ze współczuciem.
-
Wcale nie. Po prostu.. tak wyszło
– chwyciła mnie za
rękę.
- Traktuję cię
jak przyjaciółkę.
To nic dla mnie nie zmienia.
Och,
nie, to wspaniale! Tylko, że
dla mnie zmieniało
wszystko.
-
Nie planowałam tego.
Aimée
wiem co o mnie mówią na
uczelni. Ale ja naprawdę
nie potraktowałam cię
tak jak innych. Nie jesteś
dla mnie laską do
zaliczenia.
Jakkolwiek
szczerze to nie brzmiało,
humor mi się nie
polepszył.
-
Zapomnijmy o tym.
-
Tak, też tak myślę
– poczułam ukłucie,
gdy to mówiłam.
Mimo
wszystko musiałyśmy
to puścić
w niepamięć.
-
Jesteśmy spoko
przyjaciółkami i nic
tego nie zepsuje.
-
Jako moja przyjaciółka
może wiesz gdzie
straciłam swoje ciuchy? -
zmusiłam się
do uśmiechu.
-
Chyba wpadły za łóżko
– Laura zaczęła szukać
moich rzeczy i gdy się
wypięła kołdra
podjechała jej do połowy
uda.
Odwróciłam
szybko wzrok. Czułam jak
speszenie ogarnia całe
moje ciało. Uspokoiłam
się bardzo, gdy Laura
oznajmiła mi, że
nie będzie się
chwalić swoim wyczynem.
Ryzyko, że wszystko
wyjdzie na jaw było małe.
Nie byłam w stanie się
jednak cieszyć. Gdzieś
w głębi serca czułam
smutek. Ale skąd się
brał?
-
Proszę – chwyciłam
w dłonie koszulę
i spodnie.
Laura
owinęła się
szczelniej kołdrą.
-
Spokojnie się przebieraj.
Ja idę do łazienki.
Włożyłam
na siebie szybko ciuchy i pościeliłam
łóżko.
Modliłam się,
żeby Laura nie została
ze mną znowu sam na sam.
Już wiedziałam,
że nie mogę
sobie ufać przy tej
dziewczynie.
W
przedpokoju znalazłam
swoją torbę,
sprawdziłam czy wszystko
mam i spojrzałam na
Weronikę. Olek zabawiał
ją jakimiś
tekstami o studentach informatyki.
-
To chyba twoje – rzuciłam
w niego koszulą i
skinęłam na Romanowską.
Był
już najwyższy
czas, żebyśmy
opuściły
to miejsce.
-
Pożegnaj od nas Laurę
– dodałam jeszcze i
wyszłam z mieszkania.
Weronika
dogoniła mnie dopiero pod
blokiem.
-
Wszystko w porządku? -
przyjrzała mi się
uważniej.
-
Jasne.
-
Na pewno?
Skinęłam
głową.
Nie pytała o Laurę.
Nie wiedziała.
Całe
szczęście, pomyślałam.