niedziela, 4 października 2015

Rozdział 6 - Poranne koszmary


Słońce bezlitośnie wdarło się w mój sen budząc moje sponiewierane ciało do życia. Otworzyłam jedno oko, później drugie, zamrugałam kilka razy i odwróciłam się na bok z błogim uśmiechem na ustach. Wspaniale tak pójść sobie na imprezę i następnego dnia spać do oporu we własnym łóżku olewając przy tym nudne wykłady.

Przeciągnęłam się i moje ręce natrafiły na kępę kręconych włosów. Jak to wspaniale włożyć palce w tak aksamitne loki. Dłonie od razu stają się delikatniejsze.

Chwila, chwila. Co?!

Usiadłam gwałtownie na łóżku i wpatrywałam się zaskoczona w ciało dziewczyny smacznie śpiącej obok mnie. Otworzyłam szeroko oczy chcąc przyjrzeć się jej lepiej. W końcu to mogła być tylko jakaś zjawa albo resztki snu, prawda? Wyciągnęłam rękę w stronę szczupłego ramienia, ale powstrzymałam się przed dotknięciem go. Serce prawie wyskoczyło mi z piersi, gdy odkryłam tożsamość mojej towarzyszki. Co gorsza półnagiej towarzyszki. Powiodłam wzrokiem po jej odkrytych plecach. Kołdra naciągnięta była powyżej talii, ale jeden ruch dziewczyny i nie wiadomo co zobaczyłabym pod spodem. Miałam nadzieję, że druga połowa jej ciała jest jednak ubrana.

Laura leżała na brzuchu z błogim wyrazem twarzy i rozsiewała wokół siebie opary alkoholu.

Położyłam rękę na piersi chcąc uspokoić rozszalałe serce, ale tętno przyśpieszyło mi natychmiast, gdy zamiast koszulki dotknęłam swojej ciepłej skóry. Wpatrzona w brunetkę powiodłam dłońmi po swoim biuście i odetchnęłam z ulgą, gdy pod palcami wyczułam stanik. Zajrzałam pod kołdrę. Uff.

Wyślizgnęłam się z łóżka i zaczęłam szukać swoich ubrań. Jeżeli sama się rozebrałam to swój występ odstawiłam w innym miejscu. Zakryłam twarz dłońmi.

Co za wstyd.

Na krześle przy drzwiach leżała czyjaś koszula. Czułam, że cała zawartość mojego żołądka przewraca się z jednej strony na drugą. Musiałam szybko znaleźć colę. Założyłam na siebie koszulę pachnącą męskimi perfumami modląc się, żebym nie poczuła na niej nagle jakichś rzygów i wymknęłam się z pokoju.

Dalej byłam w mieszkaniu Laury. Wszystkie pomieszczenia wydawały się znajome chociaż prezentowały się trochę inaczej niż poprzedniego dnia. Wychodząc z pokoju prawie uderzyłam jakiegoś chłopaka. Nie kojarzyłam go zupełnie. Idąc dalej ciągle natrafiałam na kogoś kto zgonował na ziemi.

Nie wiem skąd wzięło się tu tylu ludzi. Prawie nikt nie wydawał się znajomy. Naprawdę, aż tak się upiłam? W dodatku nigdzie nie widziałam swoich rzeczy i ciężko było mi sobie przypomnieć co tak właściwie robiłam poprzedniego wieczora.

W końcu dotarłam do kuchni i na całe szczęście w lodówce znalazłam jakąś nienapoczętą butelkę coli. Wychyliłam szybko dwie szklanki czarnej cieczy i zaczęłam odtwarzać w głowie całą imprezę.

- O kurwa – oparłam się rękami o blat.

Weronika!

Jak mogłam ją tak zostawić? Co się z nią stało? Ostatni raz widziałam ją w objęciach postawnego bruneta, który uwodził ją uśmiechem. A jeżeli zrobił jej krzywdę? Chyba nigdy bym sobie tego nie wybaczyła!

Zaczęłam nachylać się nad zapitymi ciałami rozsianymi po każdym kącie w poszukiwaniu mojej blondynki. Znalazłam ją dopiero po kilku chwilach. Leżała wtulona w bruneta, którego w myślach posądzałam już o gwałt i uprowadzenie. Niekoniecznie w tej kolejności.

Usiadłam z ulgą na łóżku obok wczepionej w siebie pary. Brunet co prawda świecił mi w oczy gołą klatą, ale Weronika miała błogi uśmiech na twarzy i to mi wystarczało. Nie raz kończyła imprezy udanym seksem z przelotnie poznanym facetem. Różnica polegała na tym, że poprzednie wyjścia pamiętałam w szczególe i w ogóle, a z wczorajszego nie kojarzyłam prawie nic.

Weronika odkleiła się od swojego przystojniaka i spojrzała na mnie nieprzytomnym wzrokiem.

- Co robisz w koszuli Olka? - przetarła zaspane oczy.

- W czyjej koszuli? - patrzyłam na nią skołowana.

- Olka – wskazała na bruneta.

- Straciłam swoje ubrania i to była jedyna rzecz, którą znalazłam.

Pokiwała głową i wysunęła się z ramion bruneta. Ten natychmiast przyciągnął ją do siebie.

- Dokąd uciekasz? - wymruczał z zamkniętymi oczami.

Uśmiechnęłam się sama do siebie. Dziewczyna porzucająca chłopaka, któremu zależy po jednej upojnej nocy. Co za komedia. Weronika zaraz nakarmi tego typka wyświechtanymi tekstami. Było fajnie, ale się skończyło. Chyba nie spodziewałeś się, że coś z tego więcej będzie? Nie utrudniajmy tego. Niczego Ci nie obiecywałam.

Moja przyjaciółka wzięła głęboki wdech i spojrzała Olkowi w oczy. Wstałam z łóżka chcąc uniknąć tej sceny. Już tyle ich było, że nie miałam ochoty znowu w tym uczestniczyć.

- Słuchaj. Było fajnie, ale się skończyło. Chyba nie spodziewałeś się, że coś z tego więcej będzie? Nie utrudniajmy tego. Niczego Ci nie obiecywałam.

Czy ona miała to wkute na blachę?

Śmiejąc się wróciłam do Laury. Musiałam uporać się z własnymi demonami. Co robiłyśmy półnagie razem w łóżku? Stanęłam jak wryta po wejściu do pokoju. Brunetka dosłownie zatrzymała mnie wzrokiem.

- Siema – uśmiechnęła się do mnie.

Chciałam odpowiedzieć jej tym samym, ale dziwnym trafem z moich ust wydobyło się jedynie:

- Nie spałyśmy ze sobą, prawda?

Miałam ochotę walić głową w ścianę. Na moje policzki wypełzły szkarłatne plamy. Co za porażka!

Patrzyłam na nią w napięciu licząc na to, że moje najgorsze obawy się nie spełnią.

- Nie pamiętasz nic z wczorajszego wieczoru?

Pokręciłam przecząco głową. Gdybym pamiętała to bym nie pytała, prawda?!

- Nie, nie spałyśmy ze sobą.

Odetchnęłam z ulgą. Całe szczęście.

- To znaczy nie uprawiałyśmy seksu – dopowiedziała po chwili.

- Co? To co właściwie robiłyśmy?

- No wiesz.. podobno moich pocałunków nie da się zapomnieć – udała oburzoną.

Cała krew odpłynęła z mojej twarzy.

- Słucham? - opadłam ciężko na łóżko.

- Wszystko w porządku? Zbladłaś – dotknęła mojej dłoni.

- Czy to było coś więcej niż pocałunki?

- Tylko drobne pieszczoty. Trochę tańca. No i striptiz.

Nie, to musi być sen. Jak to się mogło stać? Co ja tak właściwie zrobiłam? Czy ten incydent kwalifikuje mnie jako lesbę? Czy zdrada Mikołaja, aż tak bardzo poprzestawiała mi w głowie? No tak. Wcześniej nie widziałam żadnych efektów ubocznych oprócz odrobiny żalu i pustki. To nie mogło się obyć bez uszczerbku na moim zdrowiu psychicznym.

Ale to i tak nie było najgorsze. Znalazłam się w albumie zaliczonych przez Laurę Dolatowską. W sumie połowicznie zaliczonych. Ale co to za różnica. Nieistotne jak to nazwę.. Jestem taka łatwa, poważnie?

- Coś nie tak?

Spojrzałam na nią jak na wariatkę. Miałam ochotę jej wykrzyczeć jak bardzo jest nie tak.

- Myślałam, że się przyjaźnimy – wydusiłam w końcu. - A ty mnie chciałaś tylko zaliczyć?

Źrenice jej się rozszerzyły. Spojrzała na mnie ze współczuciem.

- Wcale nie. Po prostu.. tak wyszło – chwyciła mnie za rękę. - Traktuję cię jak przyjaciółkę. To nic dla mnie nie zmienia.

Och, nie, to wspaniale! Tylko, że dla mnie zmieniało wszystko.

- Nie planowałam tego. Aimée wiem co o mnie mówią na uczelni. Ale ja naprawdę nie potraktowałam cię tak jak innych. Nie jesteś dla mnie laską do zaliczenia.

Jakkolwiek szczerze to nie brzmiało, humor mi się nie polepszył.

- Zapomnijmy o tym.

- Tak, też tak myślę – poczułam ukłucie, gdy to mówiłam.

Mimo wszystko musiałyśmy to puścić w niepamięć.

- Jesteśmy spoko przyjaciółkami i nic tego nie zepsuje.

- Jako moja przyjaciółka może wiesz gdzie straciłam swoje ciuchy? - zmusiłam się do uśmiechu.

- Chyba wpadły za łóżko – Laura zaczęła szukać moich rzeczy i gdy się wypięła kołdra podjechała jej do połowy uda.

Odwróciłam szybko wzrok. Czułam jak speszenie ogarnia całe moje ciało. Uspokoiłam się bardzo, gdy Laura oznajmiła mi, że nie będzie się chwalić swoim wyczynem. Ryzyko, że wszystko wyjdzie na jaw było małe. Nie byłam w stanie się jednak cieszyć. Gdzieś w głębi serca czułam smutek. Ale skąd się brał?

- Proszę – chwyciłam w dłonie koszulę i spodnie.

Laura owinęła się szczelniej kołdrą.

- Spokojnie się przebieraj. Ja idę do łazienki.

Włożyłam na siebie szybko ciuchy i pościeliłam łóżko. Modliłam się, żeby Laura nie została ze mną znowu sam na sam. Już wiedziałam, że nie mogę sobie ufać przy tej dziewczynie.

W przedpokoju znalazłam swoją torbę, sprawdziłam czy wszystko mam i spojrzałam na Weronikę. Olek zabawiał ją jakimiś tekstami o studentach informatyki.

- To chyba twoje – rzuciłam w niego koszulą i skinęłam na Romanowską.

Był już najwyższy czas, żebyśmy opuściły to miejsce.

- Pożegnaj od nas Laurę – dodałam jeszcze i wyszłam z mieszkania.

Weronika dogoniła mnie dopiero pod blokiem.

- Wszystko w porządku? - przyjrzała mi się uważniej.

- Jasne.

- Na pewno?

Skinęłam głową. Nie pytała o Laurę. Nie wiedziała.

Całe szczęście, pomyślałam.